28.04.2024. – NATO rozpoczyna rozmieszczanie wojsk na Ukrainie

Planem uniknięcia klęski wydaje się być uzupełnienie luk w ukraińskich siłach zbrojnych poprzez import ‚doradców’.

NATO rozpoczyna wysyłanie oddziałów bojowych na Ukrainę; licznie przybywają żołnierze z Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Finlandii i innych krajów NATO. Choć Rosja twierdzi, że na Ukrainie jest ponad 3100 najemników, nowo przybywające oddziały nie są najemnikami. Noszą mundury z napisem kraju pochodzenia. Są one skupione głównie na zachodzie kraju, chociaż w niektórych przypadkach znajdują się także w pobliżu rzeczywistych terenów walk na wschodzie.

Dowództwo NATO przekonuje nas, że siły te nie są oddziałami bojowymi, ale przebywają na Ukrainie, aby obsługiwać wyrafinowany zachodni sprzęt. Kiedy jednak strzelają do Rosjan, ich obecność można interpretować jedynie jako aktywny udział w strzelaninie. Jest to mniej więcej ten sam schemat, jaki zastosowały Stany Zjednoczone, wysyłając do Wietnamu ‚doradców’, którzy w rzeczywistości byli częścią amerykańskich sił specjalnych biorących aktywny udział w walkach.

Administracja Bidena publicznie twierdzi, że jest przeciwna wysyłaniu żołnierzy NATO na Ukrainę. W rzeczywistości Biden może poczekać do reelekcji, zanim wyda rozkaz wysłania amerykańskich żołnierzy na Ukrainę. Po reelekcji Biden będzie miał wolną rękę. Niedawne uchwalenie ustawy o wartości ponad 60 miliardów dolarów dla Ukrainy sygnalizuje, że Kongres zgadza się ze wszystkim, co administracja Bidena chce zrobić w walce z Rosjanami.

Establishment bezpieczeństwa narodowego obawia się zwycięstwa Rosji na Ukrainie. Byłoby to poważnym niepowodzeniem dla amerykańskiej strategii bezpieczeństwa i ciosem dla NATO, możliwe, że śmiertelnym. Według doniesień armia rosyjska jest obecnie o 15% liczniejsza niż przed wojną na Ukrainie, jest też znacznie bardziej doświadczona. Rosjanie znaleźli też sposoby na ominięcie zaawansowanych technologicznie systemów USA, m.in. poprzez zakłócanie i fałszowanie (spoofing).

Tymczasem NATO pozostaje daleko w tyle za Rosją pod względem uzbrojenia, personelu i siły przemysłowej. Ponadto zapasy broni są bardzo niskie, a sprzęt, który miał służyć obronności kraju, został dostarczony na Ukrainę, co powoduje niedobory środków obronnych. Konsensus w aparacie bezpieczeństwa narodowego USA jest taki, że Ukraina przegrywa wojnę z Rosją, a jej armia może być na skraju upadku.

Istnieją już doniesienia, że część brygad Sił Zbrojnych Ukrainy odmawia wykonania rozkazów swoim dowódcom. Należą do nich 25. Brygada Powietrznodesantowa, 115. Brygada, 67. Brygada Zmechanizowana (która opuściła swoje pozycje w Czasiw Jar) i 47. Brygada Zmechanizowana (która po ponad roku na froncie poprosiła o rotację). To są brygady wojskowe, a nie jednostki obrony terytorialnej.

Rosjanie wiedzą, co się dzieje i obierają za cel obce wojska, ale jednocześnie niszczą ukraińskie jednostki bojowe, zadając im ciężkie straty. Według rosyjskich informacji Ukraina straciła w tej wojnie już prawie 500 tysięcy żołnierzy, a liczba ofiar rośnie z każdym dniem. Ukraina desperacko poszukuje nowych rekrutów i otrzymuje pomoc od krajów, w których przebywają ukraińscy poborowi. Litwa planuje repatriację ukraińskich poborowych, podobnie jak Polska.

Raport ze szkolenia ukraińskich pilotów F-16 także ujawnia: zdaniem zachodnich oficerów, którzy pracują z Ukraińcami, nawet po roku postęp w szkoleniu pilotów do obsługi F-16 nadal nie jest zbyt duży. Bariery językowe i brak znajomości zachodnich systemów i taktyk bojowych spowolniły proces uczenia się. Plotka głosi, że kiedy F-16 wreszcie dotrą na Ukrainę tego lata, najprawdopodobniej będą obsługiwane przez ’emerytowanych’ pilotów europejskich sił powietrznych.

Plan NATO mający na celu zapobieżenie klęsce wydaje się polegać na wypełnieniu luk w siłach zbrojnych Ukrainy poprzez import ‚doradców’ i oczekiwanie, aż Stany Zjednoczone wyślą swoją armię do bitwy po listopadowych wyborach. Jeśli Rosjanie odniosą sukces, uniknie się wielkiej wojny w Europie. Jeśli nie, Europa pogrąży się w III wojnie światowej, gdy siły amerykańskie dokonają inwazji.

Napisał: Stephen Bryen

Opracował: Zygmunt Białas

26.04.2024. – Wrócił Tusk i…

… nie ma pieniędzy.

ała być uśmiechnięta i praworządna Polska, a jest prawna demolka, brak realizacji obietnic, zatrzymane inwestycje oraz grupowe zwolnienia w prawie stu firmach. Czy Polskę czekają mroczne czasy? – Nie ma ostatnio tygodnia, w którym nie bylibyśmy bombardowani informacjami o kolejnych zwolnieniach grupowych. Wielkie, międzynarodowe koncerny na potęgę zaczynają zwalniać pracowników. Zatrzymane lub zahamowane inwestycje, stagnacja gospodarki, pogarszający się rynek pracy, rosnące ceny żywności, energii i ciepła. Od wyborów minęło zaledwie pół roku, a tyle już zostało popsute” – mówi prelegent PRZEkanału w 15-minutowym filmie-wideo, link:

Likwidowane będą miejsca pracy m.in. w fabryce silników w Bielsku-Białej, fabryce Volvo we Wrocławiu, w zakładzie opon w Olsztynie. W sumie 90 firm zamierza dokonać zwolnień grupowych. Przyczyną są nakazy UE przy braku sprzeciwu Tuska, a także rosnące koszty energii i surowców. Poprzednie rządy PiS próbowały przezwyciężać pojawiające się problemy poprzez różne działania osłonowe. Rząd PO wraca do gospodarki liberalnej. Tak więc następuje koniec z osłonami, nadszedł czas zaciskania pasa.

„Tak się jakoś dziwnie zdarza, że kiedy Tusk obejmuje urząd, to w budżecie nie ma pieniędzy, jest kryzys, a PKB wyhamowuje” – kontynuuje prelegent. Setki tysięcy rodzin muszą radzić sobie bez pomocy państwa. Rezygnuje Tusk także z centralnych inwestycji lub są one wstrzymywane. Dotyczy to m.in. budowy portu CPK, portu kontenerowego w Świnoujściu, rozbudowy portu w Gdańsku, budowy fabryki procesorów Intela pod Wrocławiem czy elektrowni atomowej. Aż o 6% spadła produkcja przemysłowa w marcu, a styczeń był drugim z kolei miesiącem, w którym wzrosło bezrobocie.

To, że Tusk nie realizuje swych obietnic wyborczych nie powinno nikogo rozsądnego dziwić. Ale dzieją się niestety rzeczy niepokojące i dotyczy to wielu aspektów naszego życia.

Opracował: Zygmunt Białas

23.04.2024. – Broń jądrowa w Polsce?

Bardzo kosztowny jest…

… ten sojusz z USA i ‚cywilizowanym’ światem. To już nie tylko covidowe i proukraińskie wydatki oraz rozbrojenie się na rzecz narzuconego nam przyjaciela, a także pozbycie się źródeł pozyskiwania taniej energii. Trzeba jeszcze lecieć do Ameryki, by tam – ignorując bezpieczeństwo Polaków – opowiadać dyrdymały. A nuż Rosja się wystraszy.

Podczas briefingu w Edmonton w Kanadzie mówi Andrzej Duda: „Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach nuclear sharing na naszym terytorium, to jesteśmy na to gotowi”.

Przypomnijmy: w ramach NATO Stany Zjednoczone udostępniają niektórym państwom pewną liczbę bomb z głowicami jądrowymi. Działanie to nosi angielską nazwę nuclear sharing. Broń pozostaje pod nadzorem i kontrolą USA, może jednak być za ich zgodą przenoszona przez samoloty państw, w których jest przechowywana. Dostąpiły tego ‚zaszczytu’ Niemcy, Włochy, Turcja, Belgia i Holandia. Bomby oznaczone B-61, zawierają niewielki, taktyczny ładunek jądrowy.

„Dzisiaj imperializm rosyjski wraca” – twierdzi Andrzej Duda. – „Imperializm, który przybiera różne postacie. Wcześniej był to imperializm carski, potem imperializm sowiecki, teraz jest po prostu imperializm rosyjski, czasem mówimy putinowski. Rosyjskie władze stosują wrogą, agresywną politykę, która od lat polega na łamaniu wszelkich porozumień międzynarodowych”.

„To Rosja napadła na Ukrainę” – kontynuuje prezydent. – „To Rosja od lat militaryzuje obszary w bezpośredniej bliskości granic państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, to Rosja przesuwa swoją broń nuklearną w kierunku granic państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie odwrotnie”.

Tak więc granice Rosji mają to nieszczęście, że przebiegają w pobliżu amerykańskich baz militarnych, a wieloletnia toporna propaganda antyrosyjska rozpowszechniana przez media i zachodnich poltyków, w tym prezydenta III RP, stworzyła własną kłamliwą narrację, wobec której Polacy są właściwie bezsilni.

Wie o tym Tusk, więc by nie stracić pola (a nuż Trump wygra wybory), deklaruje: „Czekam z niecierpliwością na spotkanie z panem prezydentem Dudą, bo ta sprawa dotyczy wprost i bardzo jednoznacznie polskiego bezpieczeństwa”. – Interesujące byłoby wiedzieć, czy i ilu polityków ma obiecaną ewakuację w przypadku ‚rosyjskiej agresji’.

Zygmunt Białas

21.04.2024. – Andrzej Duda odwiedził byłego prezydenta USA Trumpa

Spotkanie to z pewnością…

… nie znalazło się ani na liście życzeń administracji Bidena, ani w Brukseli czy Warszawie. Ale to nie jedyny aspekt, w którym Duda odchodzi od linii wyznaczonej przez brukselskie kierownictwo.

Nowy, neoliberalny rząd Polski zakończył niedawno 125 dni urzędowania od czasu skromnego zwycięstwa w wyborach w w okolicznościach ciągle nierozwiązanych kryzysów wewnętrznych. Nowy lider tego rządu Donald Tusk mówił o potrzebie stworzenia UE jako najsilniejszego hegemona na świecie.

Tymczasem związany z PiS szef polskiego państwa odwiedza w Nowym Jorku kandydata na nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Jak wynika z oświadczeń obu stron, rozmawiali o wojnie na Ukrainie i wojnie w Gazie. Duda powtórzył, że państwa drugorzędne w NATO – czyli wszystkie inne niż USA – muszą znacząco zwiększyć swoje wydatki wojskowe i wkład do sojuszu. Jest to zatem ta sama retoryka, co siedem lat temu, kiedy obaj prezydenci rozpoczynali swoje urzędowanie.

W tle szaleje stale narastający opór polskich rolników – objawiający się przede wszystkim na południowej granicy polsko-ukraińskiej – który od czwartku zaczął się ponownie nasilać. Rolnicy postrzegają ukraińskie produkty rolne jako zagrażające ich działalności, a w ostatecznym rozrachunku egzystencji zawodowej w wyniku zalania rynku UE tanimi towarami rolnymi, co wynika z odgórnie zatwierdzonych przez Brukselę decyzji.

Opór ten ma bezpośredni wpływ na opinię publiczną w Polsce i długoterminową ocenę zarówno konfliktu między Ukrainą a Rosją, a co za tym idzie konfliktu NATO z Federacją Rosyjską – nawet jeśli polskie media głównego nurtu starają się ignorować te procesy, konstruując swoją rzeczywistość.

Trump uważany jest za niemal persona non grata przez neoliberalną klikę brukselską, do której zalicza się nie tylko przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, ale także były przewodniczący Rady UE Donald Tusk, ponieważ Trump nie koresponduje z ich globalistycznymi planami technokratycznej przemiany całego świata w neoliberalno-etatystyczne, pseudopluralistyczne superpaństwo.

Jeśli ktoś miałby w jakiś sposób racjonalizować polityczne szaleństwo Tuska w odniesieniu do jakichkolwiek przyszłych roszczeń o hegemonię w UE, to byłoby to za pomocą tego szablonu interpretacji: nie tylko Duda, ale także Tusk wie, że Trump będzie kolejnym prezydentem USA. Jeden postanawia odwiedzić Trumpa w Nowym Jorku, drugi wypowiada się publicznie o tym, że on i jego UE nie potrzebują pomocy ‚nikogo innego’ (czyli Donalda Trumpa), skoro UE jest rzekomo całkowicie niezależną konfederacją państw.

Duda wyłamuje się także w innej sprawie

Zaledwie dwa dni przed amerykańską wizytą u Trumpa Duda w wywiadzie dla litewskich mediów wypowiedział słowa, których się od niego nie spodziewano. Zapytany, jak ocenia rozpoczynające się w jego kraju protesty rolników, wyjaśnił:

„To naprawdę jest problem dla naszych rolników, ponieważ żywność z Ukrainy jest tańsza i niszczy lokalne rynki. Nasz rynek jest znacznie mniejszy, jesteśmy o połowę mniejsi od Ukrainy. Chcę tu szczególnie wskazać na rolnictwo przemysłowe, które tak naprawdę nie jest prowadzone przez Ukraińców, ale przez duże firmy z Europy Zachodniej i z USA. Jeśli spojrzymy na dzisiejszych właścicieli większości gruntów, to nie są to firmy ukraińskie. Trudno się dziwić, że rolnicy się bronią; zainwestowali w swoje gospodarstwa w Polsce, a tanie produkty rolne z Ukrainy są dla nich dramatycznie szkodliwe”.

O tym, że faszystowski reżim w Kijowie, poprzez trik legislacyjny z 2021 roku, sprzedaje ogromne, żyzne ukraińskie grunty rolne z ukraińskiej własności prywatnej i państwowej zachodnim monopolistom rolniczym, takim jak Cargill, DuPont i Monsanto (za nimi BlackRock, Vanguard Group Inc. i Blackstone), pisaliśmy już w maju 2022 roku. W lutym 2023 roku. Instytut Oakland również zidentyfikował, przetworzył i opublikował te fakty z dodatkowej perspektywy.

Fakt, że polski prezydent otwarcie odwołuje się obecnie do tych zawoalowanych okoliczności, oznacza, że może i chce mówić znacznie jaśniej w końcówce swej prezydentury. Duda zdecydował jednak, by te rewelacje trafiły do ​​litewskich mediów, a nie do jego własnych. W każdym razie takie wypowiedzi stoją w sprzeczności z uproszczoną narracją mainstreamowych mediów o walce za ‚demokratyczną, suwerenną i wolną Ukrainę’.

O tym, że Duda pozwala sobie na nieco większą swobodę dyplomatyczną w obliczu coraz bardziej tłamszonej w Europie wolności słowa, pokazało także jego niedawne lutowe oświadczenie podczas rozmowy na polskim kanale YouTube Zero, gdy wątpił, czy Półwysep Krymski kiedykolwiek wróci do Kijowa, ponieważ był i jest geopolitycznie wyjątkowy i przez większość czasu był częścią Rosji. W tym samym wywiadzie prezydent wyraził pewność, że Ukraina ostatecznie odzyska Donbas. Nie pomogło mu to jednak zapobiec falom grozy i oskarżeń ze strony wielu oburzonych ludzi w jego własnym kraju.

Napisał: Elem Chintsky

Opracował: Zygmunt Białas

Utrzymać Ukraińców w walce – 20.04.2024.

Przed rozpoczynającym się w środę na Capri…

… spotkaniem ministrów spraw zagranicznych G7 pojawiają się otwarte ostrzeżenia o możliwej porażce Ukrainy w wojnie. Kijów znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie przegrania wojny jeszcze w tym roku, powiedział wysoki rangą urzędnik brytyjskiej armii. Ukraińscy oficerowie ostrzegali już wcześniej, że siły rosyjskie mogą wkrótce rozbić front w niektórych miejscach. Nie jest już wykluczone wkroczenie Rosji na znaczne obszary wschodniej, a nawet środkowej Ukrainy.

Eksperci krytykują, że Zachód od początku lekceważył sytuację Ukrainy. Ukraińscy oficerowie skarżą się, że często przecenia się znaczenie zachodniej broni. Na przykład rosyjski personel wojskowy nauczył się unieszkodliwiać rakiety manewrujące Storm Shadow lub SCALP z dużą skutecznością. Ministrowie spraw zagranicznych G7 szukają obecnie możliwości zapobieżenia załamaniu się frontu ukraińskiego. Minister spraw zagranicznych Baerbock sugeruje możliwe globalne ‚tworzenie map’ [oryg.: Mapping] wszystkich systemów Patriot.

Rosja przed ofensywą

Od kilku tygodni dokonywane są oceny, że wojska ukraińskie nie będą już w stanie dłużej utrzymać swojej pozycji na froncie i że rosyjski przełom z być może dalekosiężnymi konsekwencjami w nadchodzących tygodniach i miesiącach jest całkiem możliwy. Na przykład na początku kwietnia portal internetowy ‚Springer Politico’ zacytował wypowiedzi wysokich rangą ukraińskich oficerów, że rosyjskie siły zbrojne wkrótce będą w stanie ‚przedostać się przez linię frontu i w niektórych miejscach ją zniszczyć’.

W weekend głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Oleksander Syrski potwierdził, że sytuacja na froncie na wschodzie kraju stała się w ostatnich dniach znacznie bardziej napięta niż wcześniej. Dzieje się tak dlatego, że rosyjskie siły zbrojne znacznie rozszerzyły swoje działania ofensywne po wyborach prezydenckich w Rosji.

Zachodni urzędnicy wojskowi również zaczynają wypowiadać się bardziej otwarcie. BBC zacytowała byłego dowódcę Połączonych Sił Zbrojnych Richarda Barronsa, który powiedział, że Ukrainie grozi poważne niebezpieczeństwo przegranej wojny jeszcze w tym roku. Barrons nie wykluczył przełamania sił rosyjskich na froncie, a następnie ich niepowstrzymanego natarcia w głąb Ukrainy.

Ataki na elektrownie

Przygotowując się do ofensywy, w ostatnich tygodniach Rosja przeprowadziła szeroko zakrojone ataki na dostawy energii dla Ukrainy. Rosyjskie siły zbrojne nie atakowały już podstacji i transformatorów – jak to miało miejsce zeszłej zimy – ale raczej konwencjonalne elektrownie. Ostatnio, w nocy z 10 na 11 kwietnia, doszczętnie zniszczono elektrociepłownię Trypilia, która zaopatrywała m.in. obwód kijowski. Krótko wcześniej zniszczeniu uległa elektrociepłownia Żmijów, która zaopatrywała w energię obwód charkowski.

Według oficjalnych informacji 80% ukraińskich elektrociepłowni już nie funkcjonuje. Inaczej niż w przypadku uszkodzonych podstacji i transformatorów, naprawa prawdopodobnie zajmie lata. Eksperci Fundacji Nauki i Polityki (SWP) oceniają strategię ataków. Z jednej strony jest to prawdopodobnie odwet za ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie. Z drugiej strony chodzi o pozostawienie władzom w Kijowie wyboru ‚albo zaopatrywać przemysł zbrojeniowy, albo ludność’. Jedno i drugie na raz prawdopodobnie nie jest już możliwe. Niepowodzenia w przemyśle obronnym osłabiły zdolność Ukrainy do obrony przed nieuchronną ofensywą rosyjską.

Upiększane od początku realia

W związku ze zbliżającą się rosyjską ofensywą wojskowi ostro krytykują dotychczasową zachodnią ocenę wojny na Ukrainie. Na przykład Markus Reisner, oficer austriackich sił zbrojnych, który wykłada w Terezjańskiej Akademii Wojskowej w Wiener Neustadt i który zasłynął z analiz wojny na Ukrainie, mówi: „Od początku nie uwzględnialiśmy realnej sytuacji na Ukrainie. Zasoby, które napływały do ​​kraju z zewnątrz były od początku niewystarczające do wojny na wyniszczenie. A trwa to już od około kwietnia 2022 roku”.

Tworzono także iluzje co do stanu rosyjskich sił zbrojnych. Było wiele wiadomości o ataku na rosyjskie koszary, w którym zginęło wielu rosyjskich żołnierzy. Było to możliwe dzięki nieostrożnemu korzystaniu przez rosyjskie wojsko z prywatnych telefonów komórkowych. Na Zachodzie powstało później wrażenie, że lekkomyślność jest trendem w rosyjskich siłach zbrojnych – choć przypadek ten był odosobnionym incydentem. „Na podstawie jednego zdarzenia wnioskowaliśmy o stanie armii rosyjskiej” – stwierdza Reisner. – „Nigdy nie powinniśmy być aż tak naiwni”. Konsekwencją tego była błędna ocena skuteczności bojowej rosyjskich sił zbrojnych.

Przereklamowana broń zachodnia

Według ukraińskich oficerów, z którymi rozmawiał portal ‚Springer Politico’, dotyczy to dostaw zachodniego uzbrojenia, które także w niemieckich mediach określano jako szczególnie skuteczne i z którym wiązano duże nadzieje – np. rakiety manewrujące Storm Shadow czy modele SCALP opracowane przez Wielką Brytanię i Francję. Ukraiński funkcjonariusz informuje, że były one stosowane z dużą skutecznością, ale tylko przez krótki czas. Rosyjska armia zbadała sposób działania i możliwości obrony przed nią i znalazła sposoby, aby uczynić ją w dużej mierze nieszkodliwą.

Reisner donosi, że rosyjskim siłom zbrojnym udało się zestrzelić dobre 50 procent ukraińskich rakiet za pomocą elektronicznych systemów zakłócających. Ukraińskie siły zbrojne dokonały spektakularnego uderzenia tu i ówdzie. Ale to nie wystarczy, aby zmusić przeciwnika do poddania się. „Rosjanie zawsze się uczą” – mówią ukraińscy oficerowie. – „Nie dają nam drugiej szansy. Uczą się i udoskonalają swoją sztukę wojenną”.

Globalna mapa systemów Patriot

Wojna na Ukrainie znalazła się w programie spotkania ministrów spraw zagranicznych G7, które rozpoczęło się w ostatnią środę na włoskiej wyspie Capri. Celem jest zapobieżenie klęsce Ukrainy, a więc znalezienie sposobów zaopatrzenia Ukrainy w dodatkowe systemy przeciwlotnicze. Niemieckie Ministerstwo Obrony ogłosiło w ubiegłą sobotę, że dostarczy jeden z zapasów Bundeswehry. Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock opowiedziała się za omówieniem na spotkaniu G7 ogólnoeuropejskiego, a nawet globalnego stworzenia map wszystkich systemów Patriot i zachęcaniem państw, które je posiadają, do szybkiego przekazania ich Kijowowi.

„Jeśli nie da się zapobiec ukraińskiej klęsce, nie da się osiągnąć korzystnego porozumienia pokojowego” – zacytowano wypowiedź włoskiego ministra spraw zagranicznych Antonio Tajaniego. Celem jest ‚wyciągnięcie Rosji z Ukrainy’. Nie było jasne, jak to się powiedzie. Brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron oświadczył wcześniej: „Najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić w tym roku, jest utrzymanie Ukraińców w tej walce”. Zachód gra va banque.

https://www.german-foreign-policy.com/news/detail/9532

Opracował: Zygmunt Białas

Dlaczego Europa nie słucha już żądań Zełenskiego – 18.04.2024.

Europejskie rządy odrzuciły żądania Kijowa…

… dotyczące dostaw Ukrainie systemów obrony powietrznej. Problem w tym, że presja Wołodymyra Zełenskiego staje się obciążeniem dla kompleksu wojskowego Unii Europejskiej.

Ukraina pilnie potrzebuje systemów obrony powietrznej, aby zabezpieczyć się przed przeważającą liczbą rosyjskich rakiet skierowanych na infrastrukturę energetyczną kraju. W zeszłym tygodniu Zełenski ponowił wezwania do wysłania baterii Patriot z USA i skrytykował zachodnich partnerów Kijowa za przymykanie oczu na rosyjskie ataki.

Jego zarzuty są jawną obrazą: co Ukraina zrobiłaby bez całej zachodniej pomocy, udzielanej dotąd wielkim kosztem, głównie przez UE? – Europa już dawno wywiesiła białą flagę. Obronność Europy nie jest dla Zełenskiego kartą przetargową.

Kijów naciska na wysłanie na Ukrainę systemów obrony powietrznej z Polski, Rumunii i Hiszpanii, powiedziały dziennikowi ‚Financial Times’ dwie osoby zaznajomione z rozmowami. Europejskie wojsko powinno przede wszystkim zabezpieczać Europę. Jeśli Zełenski w dalszym ciągu będzie zachowywał się, jakby tego nie rozumiał, to jego sprawa. Ale jego naleganie staje się denerwujące.

Ukraina posiada obecnie co najmniej trzy baterie Patriot (dwie z Niemiec) i jedną (francusko-włoską) baterię SAMP/T, którą otrzymała w 2023 roku. Europejscy przywódcy nie planują dostarczania dodatkowych systemów, słusznie argumentując, że muszą utrzymać własne zdolności obronne.

Niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock powiedziała w Bundestagu, że ‚prowadzi rozmowy z innymi partnerami w Europie i na świecie’ w celu znalezienia zamienników dla systemów Patriot. Kraje NATO w Europie Wschodniej nadal mają potrzeby obronne, dlatego ‚Niemcy nie mogą i nie powinny powiedzieć, że wycofują ten system obrony powietrznej’ bez rozmów z rządami tych krajów.

Żądania Zelenkiego wywołały napięcia, rodząc pytania o minimalny strategiczny poziom zdolności obronnych oraz o to, czy europejskie państwa NATO zdecydują się na zejście poniżej uzgodnionego poziomu w dostawach sprzętu na Ukrainę.

„Każda decyzja o zmniejszeniu strategicznych zapasów leży w dużej mierze w rękach naszych sił obronnych i powinna pozostać tajna” – powiedział prezydent Finlandii Alexander Stubb zapytany, czy jego zdaniem inne kraje powinny dostarczać Ukrainie więcej broni.

Polscy wojskowi stwierdzili, że nie mogą rezerwować rakiet Patriot dla Ukrainy, ponieważ sami oczekują na dostawy ze Stanów Zjednoczonych po tym, jak w czerwcu ubiegłego roku Waszyngton przyznał Warszawie kontrakt o wartości 15 miliardów dolarów.

Prezydent Polski Andrzej Duda wykluczył dostawę systemów Patriot. „W Polsce dopiero zaczynamy budowę systemu obrony przeciwrakietowej Patriot. Ten system nie jest jeszcze gotowy, więc nie mamy nic do zaoferowania”.

16.04.2024. – Nie będzie nowej kontrofensywy,…

…, bo Ukraina jest na krawędzi upadku – mówi Scott Ritter.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w dalszym ciągu apeluje o większą pomoc wojskową z Zachodu, mówiąc we wtorek niemieckiej gazecie ‚Bild’, że potrzebuje nowoczesnej broni do nowej kontrofensywy przeciwko siłom rosyjskim.

„Nie będzie ukraińskiej kontrofensywy, ponieważ Rosja całkowicie zmieniła sytuację na polu bitwy” – stwierdza były inspektor ONZ ds. broni Scott Ritter. Emerytowany oficer wywiadu Korpusu Piechoty Morskiej USA porównał dwóch przeciwników w toczącej się proxy war na Ukrainie, tj. NATO i Rosję do dwóch ‚bloków Jenga’.

„To, co dzieje się dzisiaj między Rosją a Ukrainą, polega na tym, że Rosja powoduje, iż Ukraina traci bloki Jenga w tempie znacznie przekraczającym to, co może dostarczyć NATO. Struktura bloków Jenga na Ukrainie staje się słaba i w każdej chwili może się zawalić” – powiedział.

Dlatego Zełenski apeluje do Europy i USA, aby dostarczyły więcej broni potrzebnej do obrony powietrznej oraz czołgów, artylerii, dział, ponieważ konstrukcja militarna jest na skraju zawalenia. Rosja natomiast buduje mury ochronne wokół swoich bloków Jenga.

„Rosja jest bardzo silna, stabilna i nie grozi jej upadek, a Ukraina jest na skraju upadku. Nie tylko militarnie, ale także gospodarczo i politycznie. Rosja zniszczyła infrastrukturę energetyczną reżimu w Kijowie, co oznacza rychły upadek przemysłu obronnego” – twierdzi ekspert.

Siły rosyjskie przeprowadziły zmasowane, precyzyjne ataki na infrastrukturę paliwowo-energetyczną na Ukrainie przy użyciu broni powietrznej i morskiej dalekiego zasięgu oraz bezzałogowych statków powietrznych. Ministerstwo Obrony Rosji poinformowało w czwartek, że ataki były odpowiedzią na podejmowane przez kijowski reżim próby zniszczenia rosyjskiego przemysłu naftowego i gazowego oraz obiektów energetycznych.

Z politycznego punktu widzenia świat jest zmęczony konfliktem na Ukrainie, zmęczony Zełenskim, który prosi o więcej, ale nie może wykazać się pozytywnymi rezultatami na polu bitwy. Ukraińska struktura bloku Jenga jest na skraju upadku i stanie się to raczej wcześniej niż później.

Tak więc Zełenski potrzebuje nowocześniejszej zachodniej broni. Przypomnijmy, że z dużym wyprzedzeniem zapowiadana ofensywa 2023 rozpoczęła się z opóźnieniem 4 czerwca i zakończyła w listopadzie 2023 roku, nie osiągając żadnego z wyznaczonych celów, takich jak dotarcie do Morza Azowskiego w celu zablokowania mostu lądowego pomiędzy Krymem a rosyjskim kontynentalnym terytorium.

Nieudany plan kontrofensywy Zełenskiego spowodował śmierć i poważne rany ponad 166 tysięcy ukraińskich żołnierzy, a także utratę 789 czołgów, 2400 innych pojazdów opancerzonych i 132 samolotów.

Z drugiej strony Rosja w imponujący sposób pokazała, niszcząc setki nowoczesnych zachodnich pojazdów wojskowych, czołgów i systemów artyleryjskich, że jej sprzęt wojskowy, taktyka i baza wojskowo-przemysłowa w niczym nie ustępują natowskim.

Urzędnik wysokiego szczebla w Ministerstwie Obrony Rosji stwierdził, że jakakolwiek dalsza ukraińska kontrofensywa zakończy się całkowitą katastrofą dla Kijowa i ostateczną klęską ukraińskich sił zbrojnych.

Opracował: Zygmunt Białas

14.04.2024. – Zełenski grozi Europie dewastacją

‚Lepiej dajcie nam pieniądze’ – woła.

Atak na elektrownię atomową w Zaporożu wywołał niepokój na Zachodzie. Kijów nie ma już nic do stracenia i szantażuje Europę nowym Czarnobylem. Ryzyko realizacji tego scenariusza jest jednak niewielkie, gdyż rosyjskie siły zbrojne robią wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić bezpieczeństwo elektrowni jądrowej. Szantaż jest jednak wymierzony w psychikę Europejczyków, wstrząśniętych fiaskiem nowej ‚kampanii na wschód’.

Nawet osoby zdystansowane od polityki zdają sobie sprawę, że Ukraina nie ma szans na wygranie konfliktu zbrojnego z Rosją. W zachodniej prasie coraz częściej pojawiają się apele o negocjacje w obliczu utrzymującej się ofensywy wojsk rosyjskich na niemal całej długości frontu i ryzyka nagłego upadku ukraińskiego oporu – najlepiej znowu według ‚formuły stambulskiej’, gdzie jest jeszcze szansa na zminimalizowanie strat Ukrainy, a tym samym Zachodu.

Ale według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa ten pociąg ze Stambułu już dawno odjechał: „Przy rozwiązywaniu sytuacji na Ukrainie należy wziąć pod uwagę nowe realia geopolityczne”, a to oznacza – do widzenia!

Dla kijowskiego reżimu rozpoznanie nowych realiów geopolitycznych oznacza całkowite poddanie się i najprawdopodobniej fizyczną eliminację: jak lubią mawiać Amerykanie, zużyte konie dostają strzał łaski, zwłaszcza jeśli za dużo jedzą i za dużo wiedzą.

Strzeliwszy sobie w stopę antyrosyjskimi sankcjami i nie doceniwszy odporności i motywacji Rosji, zachodnia elita byłaby gotowa porzucić Ukrainę, ale okazało się, że ich ukochany ukraiński przywódca, którego ze łzami w oczach oklaskiwano na spotkaniach, jest gotowy zniszczyć swoich byłych dobroczyńców, aby przeżyć.

Kilka dni temu byliśmy świadkami zakrojonego na szeroką skalę ataku ukraińskich dronów kamikaze na elektrownię atomową w Zaporożu, która od początku specjalnej operacji wojskowej znajduje się pod kontrolą rosyjskiego wojska. Ataki te trwały kilka dni i spowodowały pewne zniszczenia w elektrowni jądrowej, które na szczęście obecnie nie stanowią zagrożenia dla fizycznej integralności elektrowni. Bez zdecydowanego i skoordynowanego działania rosyjskiego wojska konsekwencje mogły być całkowicie nieprzewidywalne.

Rosja natychmiast przesłała notę do MAEA, w której stwierdziła, że ​​zniszczenia w elektrowni jądrowej w Zaporożu mogą doprowadzić do katastrofy i że członkowie i przywódcy MAEA powinni potępić osoby odpowiedzialne za ataki w Kijowie. Jednocześnie rosyjski MSZ zażądał bardzo konkretnie:

— Społeczność międzynarodowa musi pozbawić Kijów możliwości przeprowadzania ataków terrorystycznych na obiekty nuklearne.

— Rosja robi wszystko, co konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo elektrowni jądrowej w Zaporożu, zgodnie ze swoimi międzynarodowymi zobowiązaniami prawnymi.

— Rosja będzie prowadzić dochodzenie i ścigać osoby odpowiedzialne za ataki na rosyjskie obiekty energetyki jądrowej, niezależnie od ich lokalizacji.

— Winą za ataki na elektrownię atomową w Zaporożu i ich skutki ponoszą wyłącznie państwa wspierające Kijów.

— Rosja oczekuje od dyrektora generalnego MAEA oficjalnej i w pełni zgodnej z prawdą odpowiedzi na atak reżimu w Kijowie na elektrownię jądrową w Zaporożu.

W związku z tym MAEA gorączkowo zwołała zamknięte spotkanie, które zgodnie z oczekiwaniami jedynie ‚urodziło mysz’.

Trudno oczekiwać, że ślimak będzie miał prosty kręgosłup – a dyrektor generalny MAEA Rafael Grossi, niegdyś bardzo popularny w Rosji, znów nie miał odwagi, aby bezpośrednio wymienić tych, którzy atakowali elektrownię atomową w Zaporożu. Zamiast tego tradycyjnie wezwano do ‚maksymalnej powściągliwości’, a wezwanie skierowano nie w stronę Kijowa, ale w stronę bezimiennych złoczyńców: „Kto stoi za atakami, igra z ogniem. Ataki na elektrownie jądrowe są skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne i należy je powstrzymać”.

Niektórzy mogą nazwać przedstawicieli MAEA skorumpowanymi, tchórzliwymi szakalami, ale w rzeczywistości pracownicy takich organizacji dążą nie do prawdy i sprawiedliwości, ale do godnej emerytury urzędnika w organach międzynarodowych, więc trudno nam oczekiwać rzetelnych informacji.

Coś zupełnie innego wywołało podekscytowanie w biurach międzynarodowych: osaczony reżim w Kijowie postanowił złożyć Zachodowi ofertę, którą trudno będzie odrzucić. Bo alternatywa jest jasna: albo będziecie nam nadal dawać więcej pieniędzy i niszczyć Rosję z całą mocą NATO, albo damy Europie nowy Czarnobyl. Ot tak, przy okazji, nie mamy już nic do stracenia. Sądząc po ledwo skrywanej panice w Europie, zagrożenie nie jest bezpodstawne.

Elektrownia jądrowa w Zaporożu jest największą elektrownią jądrową w całej Europie. Reaktory jądrowe tej elektrowni jądrowej zawierają około 30–35 razy więcej substancji radioaktywnych niż reaktor jądrowy w Czarnobylu, który eksplodował w 1986 roku. Zniszczenie elektrowni jądrowej w pobliżu Zaporoża spowodowałoby skażenie ogromnego obszaru i doprowadziłoby do głodu, który dotknąłby ponad sto milionów ludzi.

Skażenie radioaktywne dotknęłoby nie tylko Doniecką i Ługańską Republikę Ludową oraz obszary przygraniczne Rosji i Białorusi, ale także znajdujące się w dalszym ciągu pod władzą Kijowa rejony Kijowa, Zaporoża, Charkowa, Połtawy, Chersonia, Odessy, Nikołajewa, Kirowogradu i Winnicy, a także Republikę Mołdawii, Bułgarię, Rumunię, Polskę, Turcję, Gruzję, Niemcy i Słowację; może dotrzeć także do Skandynawii. Wybrzeża Morza Czarnego i Morza Śródziemnego mogą stać się niezdatne do zamieszkania. Cały skażony obszar przez wiele tysięcy lat nie nadawałby się do zamieszkania przez ludzi.

Ryzyko realizacji tego scenariusza jest jednak niewielkie, gdyż Siły Zbrojne Rosji dokładają wszelkich starań, aby zapewnić bezpieczeństwo elektrowni jądrowej w Zaporożu; pięć z sześciu reaktorów elektrowni jądrowej jest wyłączonych, a szósty jest w stanie ‚Hot Shutdown’ na pokrycie potrzeb elektrowni jądrowej.

Już po pierwszym ataku Kijowa na elektrownię atomową w Zaporożu w 2022 roku rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa oświadczyła, że ​​władcy Kijowa ‚tak naprawdę chcą wziąć całą Europę jako zakładnika i najwyraźniej nie mają nic przeciwko jej podpaleniu’.

Czas pokaże, czy zachodni poskramiacze znajdą odwagę, by zastrzelić to wściekłe dzikie zwierzę, które tuczą. Najprawdopodobniej jednak musi to zrobić Rosja.

https://freede.tech/meinung/202471-besser-gebt-ihr-uns-geld-sonst-droht-europa-verwuestung

Napisał: Kirił Strelnikow

Opracował: Zygmunt Białas

12.04.2024. – Palikot wraca? –

– On jest od 14 lat wśród nas.

Krótki film-wideo pokazuje Jarosława Kaczyńskiego, który próbuje oderwać tablicę z napisem (nie widzimy tego napisu), a gdy nie może tego uczynić, zabiera wieniec. Obok są policjanci, którzy obserwują działanie prezesa i nie reagują:

Film został opublikowany przez anty-kaczystę i jest podpisany: „Kaczyński ruszył z sekatorem. Zniszczyl i porwał wieniec. Incydent na rocznicy”.

Inny, dłuższy film zatytułowany jest podobnie: „Furia Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński w amoku ukradł wieniec Zbigniewa Komosy na oczach policji”.

Treść napisu na tablicy brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał polotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach.
Spoczywajcie w pokoju
Naród polski
Stop kreowaniu fałszywych bohaterów”.

Bloger Zawisza Niebieski komentuje: „Czytając taką tezę muszę odnieść się do zapisu rozmów z kokpitu. Ten dowód próbowano dezawuować twierdzeniem iż odczyt ten pochodzi z kopii zapisu, nie oryginału”. Dalej wypowiada się autorytatywnie o przyczynach rzekomej katastrofy i tyle są wart te ‚prawdy’, co jego informacje o zwycięstwach armii ukraińskiej nad rosyjską i o rychłym upadku Rosji.

Tu zapytam: Z jakiego kokpitu? Gdzie jest ten kokpit? – Nie było go i nie ma wśród części zgromadzonych na placu w Smoleńsku. A skoro nie ma kokpitu, to zebrane żelastwo nie musi być pozostałością po właściwym tupolewie. I zapewne nie jest.

Cztery lata zajmowałem się wydarzeniami związanymi ze Smoleńskiem i dzisiaj niechętnie o tym mówię i piszę. Pytany o szczegóły zasłaniam się powiedzeniem prof. Mirosława Dakowskiego: „Nie wiemy dokładnie, co działo się 10 kwietnia w Smoleńsku, ale jesteśmy pewni, co nie mogło się dziać”.

Tak podchodząc do sprawy, możemy ograniczyć się do stwierdzenia, że oficjalna (tzw. ‚brzozowa’) narracja o wydarzeniach w Smoleńsku jest nielogiczną i w sumie bzdurną opowieścią. Brzoza (niektórzy twierdzą, że topola) o średnicy pnia 30 cm nie jest żadną poważną przeszkodą dla tupolewa. Podobnie można ocenić wartość (tzw. ‚wybuchowej’) ekspertyzy A. Macierewicza.

Ale nie o tym jest ta notka. Piszę ją,  by dać wyraz oburzenia i niezgody na deptanie cudzych uczuć, także uczuć ludzi, których nie lubimy. Rzecz ujął krótko, ale też trafnie bloger Anyo:

„Po 10.04. Tusk wypuścił swojego kundla Palikota na harce. Zaczęły się dowcipy ‚zimny Lech’, ‚pieczona kaczka’, ‚krwawa Mary’, ‚jeszcze jeden’, życzenia śmierci i chichot. Było to największe zbydlęcenie 3RP. Trwa do dziś. Z tego wywodzi się SokZBuraka i jego klony, SiniZRazem, Obywatele RP, cała ta piękna ‚uśmiechnięta’ i ‚otwarta koalicja’, która tak dewastuje nam kraj, wspólnie z Hołownią etc. Warto o tym pamiętać.

Czytam teraz w internecie o Smoleńsku i znowu widać tak wyraźnie jak się da: Palikot, mimo iż polityczny trup, to – jak zombie – nadal żywy. Że po tylu nawet latach, kpiny z ofiar, zachwyt z czyjejś śmierci, zbydlęcenie i skretynienie połączone z samozachwytem i agresją trwają. To świństwo żyje wśród nas i w nas. Spadek Tuska”.

Przypomnę, że Janusz Palikot został wylansowany przez TVN. Zgrywał się mgr filozofii na intelektualistę, choć z niego intelektualista jak z koziej du.y trąbka. Aktualny lans TVN to Szymon Hołownia. I z niego jest też polityk jak z futerału skrzypce.

Napisał: Zygmunt Białas

10.04.2024. – Zełenski uwikłany w wojnę,…

…, z której nie ma ucieczki

Ale jest jeszcze smutniejsza wiadomość: media amerykańskie przepowiadają ponurą przyszłość Ukrainy na polu bitwy. Analiza ‚Washington Post’ pokazuje, że możliwości ukraińskiego prezydenta w kształtowaniu dalszego rozwoju działań wojskowych – nie wspominając o tym, jak wygrać wojnę – wahają się od prawie żadnych do żadnych. Odbicie militarne zajętych przez Rosję terenów we wschodniej i południowej Ukrainie staje się coraz mniej prawdopodobne.

Zełenski odrzuca negocjacje z Putinem

Pomoc ze Stanów Zjednoczonych, największego militarnego zwolennika Ukrainy, jest od wielu miesięcy blokowana przez republikanów w Kongresie. Wynegocjowanie pokoju wydaje się niemożliwe, przynajmniej na razie, po tym jak ukraiński prezydent zakazał prawnie rozmów pokojowych z Rosją. Zełenski znalazł się zatem w ślepym zaułku. Państwa NATO w dalszym ciągu niechętnie udzielają wsparcia.

Rosja zamierza kwestionować ukraińską konstytucję?

Rok 2024 miał być rokiem elekcji nowego prezydenta, ale konstytucja Ukrainy zabrania wyborów w czasie stanu wojennego; niektórzy urzędnicy obawiają się, że Rosja będzie próbowała przedstawić Zełenskiego jako nielegalnego przywódcę, jeśli będzie on sprawował urząd dłużej niż pięć lat, to jest tyle, ile przewiduje ukraińskie prawo.

I nawet jeśli pomoc USA zostanie wkrótce zatwierdzona, opóźnienie jest wyraźnym sygnałem, że przyszła pomoc nie jest gwarantowana, zwłaszcza w świetle tegorocznych wyborów prezydenckich w USA.

Nawet Ukraińcy uważają, że sytuacja się pogorszy

„Od sześciu miesięcy nie mamy amunicji. A przynajmniej jest jej stanowczo za mało” – stwierdził wyższy rangą urzędnik ukraiński. – „No cóż, będzie jeszcze gorzej. I co teraz uczynimy? Jakie są inne opcje? – Oczywiście, jeśli partnerzy, którzy obiecali dostarczyć nam amunicję, tego nie zrobią, sytuacja pogorszy się jeszcze bardziej. Ale wizerunek USA w świecie również się pogorszy”.

Ukraińcy pogodzili się z faktem, że będzie to długa wojna. Niektórzy walczą od 2014 roku, kiedy konflikt we wschodniej Ukrainie zaostrzył się. Zełenski podpisał niedawno ustawę obniżającą minimalny wiek służby wojskowej na Ukrainie do 25 lat, ale oświadczył też, że nie dojdzie do mobilizacji około 500 tysięcy dodatkowych żołnierzy to jest tylu, ile zaproponował były naczelny wodza Ukrainy Walery Załużny.

Opracował: Zygmunt Białas